Opracowane przez ministerstwo zdrowia przepisy, które miały chronić prawa rodzącej kobiety i łagodzić ból porodowy poszły tak daleko, że zagrożone jest życie zarówno matki, jak jej dziecka – alarmują anestezjolodzy.
Projekt rozporządzenia w sprawie standardu postępowania medycznego w łagodzeniu bólu porodowego powstał, bo – jak uzasadnia Ministerstwo Zdrowia – „brak uregulowań prawnych w kwestii łagodzenia bólu porodowego przyczynił się do bagatelizowania przez pracowników medycznych bólu porodowego, co z kolei spowodowało u kobiet skojarzenia porodu z ogromnym bólem”, a w dalszej kolejności przyczyniło się do komercjalizacji analgezji porodu. Po wprowadzeniu rozporządzenia pracownicy medyczni będą mieli obowiązek łagodzić ból porodowy, a do wyboru pozostanie metoda. Dotychczas istniejące wytyczne towarzystw naukowych – zdaniem resortu – były zbyt często bagatelizowane. Wśród zapisów rozporządzenia dwa budzą szczególne wątpliwości lekarzy: pierwszy – że przez najbliższe siedem lat położna wspierająca anestezjologa przy znieczuleniu będzie musiała wykazać nie wiedzę (np. kurs na położną anestezjologiczną czy wyższe studia kończące się dyplomem magistra położnictwa), ale pięcioletnie doświadczenie pracy na bloku operacyjnym. Po drugie – że choć projekt wyraźnie mówi o prowadzeniu porodu i znieczulenia przez lekarzy, to w obowiązkach położnej anestezjologicznej jest też podawanie leków do przestrzeni zewnątrzoponowej. Związek Zawodowy Anestezjologów proponuje ten ostatni zapis wykreślić. Zarówno ZZA, jak konsultant krajowy ds. anestezjologii i intensywnej terapii prof. Krzysztof Kusza są też przeciwni dawaniu położnym anestezjologicznym uprawnień tylko na podstawie ich doświadczenia pracy na bloku operacyjnym. Takie stanowiska anestezjolodzy przysłali do ministerstwa zdrowia w zakończonych właśnie konsultacjach społecznych projektu rozporządzenia. „Przebywanie na bloku porodowym samo w sobie nie zwiększa zakresu wiedzy czy umiejętności. Dopuszczenie do wykonywania obowiązków położnej anestezjologicznej osób bez odpowiedniego wyszkolenia może spowodować zagrożenie życia lub zdrowia kobiety, będącej pod opieką takiej położnej” – napisał prof. Krzysztof Kusza. Największe wątpliwości budzi podawanie leków. – Co prawda w standardzie postępowania jest zapisane, że lekarz przebywa z rodzącą przez pół godziny po podaniu leku, i jest to krytyczny okres, kiedy można stwierdzić np. alergię na farmaceutyk – opowiada Medycynie Praktycznej anestezjolog znający sprawę. – Działania niepożądane mogą wystąpić jednak także później, po podaniu dodatkowych dawek farmaceutyku, i mogą to być zdarzenia tak poważne, jak depresja oddechowa. Czynność obarczoną takim ryzykiem powinien wykonywać lekarz. Nie wystarczy, że położna będzie się kierowała schematem podania leku określonym przez lekarza – dodaje anestezjolog. Tym bardziej, że w rozporządzeniu znajduje się jeszcze jeden szczegół: w ostatniej fazie prac wyrzucono zapis, że lekarz prowadzący analgezję podczas porodu nie może być w tym czasie obarczony żadnymi dodatkowymi obowiązkami. Obok poprawy sytuacji rodzącej kobiety rozporządzenie miało bowiem rozwiązać jeszcze jeden problem (choć nie jest to wprost powiedziane w uzasadnieniu) – drastyczne braki anestezjologów w szpitalach. Na jedną rodzącą miałaby przypadać jedna położna anestezjologiczna, współpracująca z lekarzem podającym leki i odpowiadającym za analgezję. Tym lekarzem byłby anestezjolog – z tym, że w oparciu o własną wiedzę mógłby prowadzić znieczulenie do więcej niż jednego porodu. Warunek – po podaniu leku przez pierwsze 30 minut musiałby obserwować rodzącą kobietę. Położna anestezjologiczna miałaby przez cały czas monitorować funkcje życiowe matki i dziecka, a także badać, jaki wpływ na te funkcje mają podane leki, a także czy ból jest łagodzony skutecznie. To rozwiązanie stosowane już w Europie. „Uznano, że kluczem do sukcesu w zrealizowaniu tego ważnego dla ochrony zdrowia projektu jest dobrze wyszkolona położna, gdyż to jej osoba znajdująca się bezpośrednio przy rodzącej umożliwi lekarzowi prowadzącemu analgezję regionalną porodu wykonanie więcej niż jednej analgezji u rodzących w podobnych przedziałach czasu, co w bezpieczny sposób pozwoli na wykorzystanie kadry specjalistów, pośród której przy przyjęciu innych rozwiązań mogłoby zaistnieć uzasadnione deficyty. Rozwiązanie to pozwoliłoby więc na racjonalną gospodarkę kadrą lekarzy zajmujących się regionalną analgezją porodu i otwarcie drogi do wykonania kilku analgezji porodu równocześnie przez jednego lekarza, jeśli uzna on, że takie postępowanie jest bezpieczne” – pisze w liście do ministra zdrowia prof. Kusza. Warunkiem jest jednak dobre przeszkolenie położnych. Dopuszczenie do tak ważnych czynności osób bez właściwej wiedzy może stanowić zagrożenie dla zdrowia matki i dziecka – uważają anestezjolodzy.